Zadowolona zaczęłam stawiać te krzyżyki w prawo i w lewo i po skosie i ...... prujemy. I znowu 20 wyhaftowanych 30 sprutych, i znowu- tak żeby coś się działo i nie było nudno. Jak się domyślacie zasada szyję, pruję i z tego się utrzymuję mogła by mieć i w moim przypadku zastosowanie, ale dzięki Bogu, że tak nie jest. Z głodu bym padła jak by moje utrzymanie zależało od krzyżyków. Ze dwa tygodnie tak sobie szyłam i prułam, aż w końcu doszło do zszywania. A jakże zeszyłam obie części, wypchałam przyozdobiłam i stwierdziłam, że ŹLE. Sprułam i dla sprawdzenia jak to jest, zerknęłam na stronę Kaprys i jak myślicie co ujrzałam? Jasna ciasna dobrze miałam zeszytą tę pagodę tylko za bardzo się przyłożyłam w kwestii wypychania. No to szyjemy , wypychamy i jest- moja pagoda- okupiona krwią i przekleństwami.
Następne już nie takie skomplikowane haftowałam o wiele łagodniej ( czyt. bez prucia).
Na tapecie jeszcze jedna zielona dla córki do kompletu z przepiśnikiem. Niebieska dla synowej do blue przepiśnika i trzecia czarna dla drugiej synowej.
Oto ta umęczona PAGODA!
One wszystkie są takie umęczone - krzyżyki to nie jest moja najmocniejsza strona. Pokonałam jednak niechęć do ich stawiania- a co tam niech będą umęczone ale są i pewnie służyć będą....
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!!
Nie widać nic a nic,żeby były to wymęczone krzyżyki :) Piękne hafty nam pokazałaś !
OdpowiedzUsuńA gdzież tam - to zdjęcia tak przekłamują:)))
UsuńDziękuję, dziękuję choć mnie to do śmiechu wtedy nie było :)))
OdpowiedzUsuńUściski:)
Ja tez nie widzę poprawek, ładnie to wygląda, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiłe słowa Jolu -Dziękuję :)
UsuńPrzepiękne prace Margo! Skromność przez Ciebie przemawia, gdy próbujesz nakierować nas na niedociągniecia!
OdpowiedzUsuńObecnie inne sprawy wyparły krzyżyki na dalszy plan w moim życiu, ale wiem że można się wciągnąć nałogowo wręcz do tego rodzaju rękodzieła:) I jak to mówią praktyka czyni mistrza i z każdą kolejną pracą efekty będą coraz okazalsze. Z mojego skromnego doświadczenia mogłąbym zasugerować wyszywanie na gęściejszej kanwie. Wówczas biscorniaczki lepiej się układają. A po inne wskazówki serdecznie zapraszam do dawno, dawno opracowanego przeze mnie kursiku na uszycie prostego biscornu. http://alexls-destinationart.blogspot.com/2010/06/igielnik-biscornu-kurs.html Może się przyda?
Pozdrawiam!
Alex - bardzo dziękuję za rady i na pewno nie zapomnę z nich skorzystać. Byłam u Ciebie i oglądałam Twoje prace- zawstydziłam się bardzo.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
troszkę się u Ciebie zmieniło - bardzo mi się podoba :)). Nie widzę żadnych wad - cuda
OdpowiedzUsuńTak zmiana była nieodzowna - cóż cały rok to samo- NUDA!!!
UsuńBardzo ciekawe te twoje biscornu - ładną masz szatę graficzną pozdrawiam Maria
OdpowiedzUsuń:) cudnie piszesz:) faktycznie prace piekne i az dziwne, że tak Cie umęczyly... sliczne!
OdpowiedzUsuńDear Margo, these biscornus are so beautiful! Hugs
OdpowiedzUsuńerba
Ja przepraszam najmocniej za ignorancję ale jestem tu pierwszy raz i nigdy czegoś takiego nie widziałam :( Wygląda interesująco.. Do czego to służy? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj Dario!!!
UsuńBiskornu to takie bardziej zmyślne poduszeczki do igieł, szpilek pomocne przy szyciu i haftowaniu!
Pozdrawiam cieplutko!
Aaaa... fajne :)
Usuń